Dlaczego lubię poprawiać teksty?

Zdarza mi się często, że ktoś patrzy na mnie z lekkim zdziwieniem, gdy mówię, że pasjonuje mnie… poprawianie cudzych tekstów. Brzmi mało spektakularnie – w końcu czytanie w poszukiwaniu błędów to nie to samo, co śpiew na scenie czy malowanie obrazu. A jednak w pracy redaktorki i korektorki jest coś niezwykłego. Dla mnie to sztuka, trochę jak układanie puzzli, trochę jak detektywistyczne śledztwo i trochę jak szlifowanie kamienia, który dzięki mojej pracy zaczyna lśnić.

Kiedy dostaję tekst – pracę dyplomową, opowiadanie napisane przez dziecko, artykuł naukowy czy książkę – mam świadomość, że ktoś włożył w niego ogrom pracy, emocji, czasu. Moim zadaniem nie jest więc „pokazać, gdzie autor się pomylił”, ale sprawić, żeby jego myśl wybrzmiała najpełniej i najczytelniej. Czasem wystarczy poprawić literówkę, innym razem trzeba uporządkować cały akapit, by tekst stał się przejrzysty. To trochę jak tłumaczenie odbiorcy świata autora.

Najbardziej fascynuje mnie właśnie ta dwoistość: z jednej strony ogromna precyzja – interpunkcja, zasady ortografii czy spójność bibliografii – a z drugiej empatia wobec autora i jego stylu. Każdy tekst ma własny rytm i głos, a rolą korektorki jest zadbać o to, by te elementy nie zostały zagłuszone przez błędy czy chaos.

Praca nad tekstami dla młodzieży czy studentów daje mi poczucie realnego wpływu – są to często ich pierwsze poważne publikacje, prace dyplomowe, czasem twórczość, którą odważają się pokazać światu. Pamiętam, jak dzieci w ramach projektu literackiego tworzyły swoje opowiadania fantasy. Było w nich mnóstwo wyobraźni, ale i sporo potknięć językowych. Poprawiając je, widziałam, jak dzięki kilku prostym zmianom historie stawały się czytelniejsze, a autorzy bardziej dumni ze swojej pracy. To dla mnie ogromna radość – obserwować, jak  pewność siebie młodych ludzi rośnie, kiedy widzą swój tekst w ostatecznej, dopracowanej wersji.

Korekta uczy też cierpliwości. Czasem trzeba przeczytać jeden akapit pięć razy, by wychwycić subtelną niespójność. Ale satysfakcja, gdy „kliknie” – gdy nagle wszystko brzmi tak, jak powinno – jest ogromna. To trochę jak moment, w którym muzyk trafia w idealny dźwięk albo sportowiec w końcu poprawia wynik.

Praca redaktorki i korektorki nie kończy się jednak na błędach językowych. To także umiejętność współpracy. Trzeba znaleźć balans pomiędzy zachowaniem oryginalnej wizji autora a sugestiami, które sprawią, że tekst będzie lepiej odbierany przez czytelników. Bywa, że to trudna rozmowa – ale zawsze satysfakcjonująca, kiedy uda się znaleźć wspólne rozwiązanie.

Dla mnie korekta to coś więcej niż zawód – to sposób na kontakt z ludźmi i ich światem. Teksty, które czytam i poprawiam, są bardzo różne: od naukowych analiz po osobiste historie. Dzięki temu mam okazję wciąż się uczyć, poszerzać horyzonty i poznawać spojrzenia, których sama bym nie wymyśliła.

Dlaczego więc to lubię? Bo każdy poprawiony przecinek, każde dobrze postawione słowo to krok ku temu, by ktoś inny został lepiej zrozumiany. A przecież o to w komunikacji chodzi – byśmy mogli dzielić się myślami, emocjami, wiedzą. Jeśli moja praca sprawia, że staje się to łatwiejsze, czuję, że robię coś naprawdę ważnego.

Autorka: Kasia Piątek

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *